Witam po dłuższej przerwie. Czas szybko leci, ale dłużej już nie będę zwlekać z recenzjami ;) W poprzednim roku sklep The Body Shop wypuścił swoją linię kosmetyków świątecznych. Spośród 3 zapachów zapewne większość osób miała w posiadaniu lub ma chociaż jeden :D Mi udało się zdobyć dwa mini masełka: Glazed Apple i Frosted Cranberry. Jak wypadły w użytkowaniu?
Cena: regularnie 20 zł, jednak warto polować na promocje co do produktów TBS.
Pierwsze wrażenie:
Kosmetyk jest opakowany w naprawdę śliczne opakowanie. Bardzo rzuca się w oczy i aż prosi o ustawienie na półce ^_^
Jak to jest w praktyce?
Po otwarciu bardzo szybko można poczuć zapach każdego masła. Wersja jabłkowa bardzo przypadła mi do gustu. Zapach jest bardzo intensywny i utrzymuje się dość długo. Wersja żurawinowa pachnie także ładnie, zapach przypada do gustu jednak raczej bym do niego nie powróciła. Masła mają pastelowe odcienie, a ich konsystencja jest czymś w postaci kremu do twarzy. Balsam jest średnio wydajny i podczas ciągłego stosowania nawilża skórę.
Ocena końcowa:
Osobiście chyba jednak wolę zostać przy standardowych wersjach. Jeśli chodzi o zimową porę produkt ten moim zdaniem nawilża trochę zbyt słabo.
Kto się skusił i kupił? :3 :3 :3
A kto poluje na makową serię?
Ulka :*
Lubię te masełka, chociaż nie każda wersja zapachowa mi odpowiada ;)
OdpowiedzUsuńWyglądają bardzo ciekawie :3
OdpowiedzUsuńOba bym chciała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńZapachy jakoś nie przypadły mi do gustu
OdpowiedzUsuńJa chetnie skusilabym się na wersję zurawinowa. Uwielbiam nieznane zapachy :)
OdpowiedzUsuńMaseł do ciała nie miałam, ale nie dawno kupiłam jabłkowe masełko do ust ;) z nawilżeniem także średnio sobie radzi ;)
OdpowiedzUsuńZapamiętam sobie :D
Usuń